piątek, 3 lipca 2020

Benito Mussolini: Nadszedł moment w którym albo łuk wypuści strzałę, albo cięciwa pęknie!

Benito Mussolini: Nowa polityka Włoch 
          W czasie ostatniego etapu pielgrzymki rosnących szeregów włoskiej młodzieży, gdy powstały pierwsze okopy w ramach przygotowań do zbliżającego się ataku „czarnych koszul”, w godzinach porannych, Mussolini, jako polityk, wyraził swoje gwałtowne zarzuty wobec „trzech czarnych dusz” – rządowych przedstawicieli antyfaszystowskiej reakcji. Popołudniu ukazał się w płaszczu wojownika. Przywdziewając na piersi barwy Rzymu, zamyślony kontempluje widok pięćdziesięciu tysięcy jego wiernych krzyżowców na Piazza Plebiscito, którzy krzyczą jedno stanowcze zdanie: „Na Rzym! Na Rzym!”

MOWA WYGŁOSZONA W NEAPOLU, 26 PAŹDZIERNIKA 1922 ROKU.

Faszyści i obywatele miasta! Możliwym, a nawet prawie pewnym, jest to, że rozczaruje Was, przyzwyczajonych do impetu i bogatej symboliki Waszych mówców, moja elokwencja. Ale ponieważ zdaję sobie sprawę ze swojej retorycznej niemocy, postanowiłem ograniczyć moją mowę do przedstawienia jedynie tego, co konieczne.

Zebraliśmy się tutaj, w Neapolu, razem, ze wszystkich części Italii, aby zaprezentować akt braterstwa i miłości. Są z nami nasi bracia ze zdradzonej Dalmacji, ludzie, którzy nie chcą ustąpić. Są tu również faszyści z Triestu, z Istrii, z Wenecji i z Trydentu. Faszyści ze wszystkich części Północnej Italii. Są nawet faszyści z wysp: z Sycylii i z Sardynii. Przybyliśmy tutaj wszyscy razem, aby spokojnie i stanowczo wyrazić niezniszczalność naszej wiary zjednoczeniowej, która oznacza silny sprzeciw wobec mniej lub bardziej maskowanych autonomizmów i separatyzmów.

Cztery lata temu włoska piechota, twór dwudziestu lat pracy i wysiłków, w której synowie Waszego kraju byli tak wielce reprezentowani, rzuciła się przez Piawę i zadała klęskę Austriakom, uderzyła falą w kierunku Isonzo i jedynie głupia demokratyczna koncepcja wojny powstrzymała nasze zwycięskie bataliony przed marszem po ulicach Wiednia i szosach Budapesztu.

Z Rzymu do Neapolu

Rok temu w Rzymie, w jednym czasie, odnaleźliśmy siebie samych otoczonych przez tajemniczą wrogość, która miała swoje źródło w niezrozumieniu i w infamii charakterystycznej dla niepewnego politycznego świata stolicy. Nie zapomnieliśmy o tym wszystkim.

Dzisiaj jesteśmy szczęśliwi, że cały Neapol – to miasto, które nazywam wielkim rezerwuarem bezpieczeństwa narodowego – wita nas ze szczerym entuzjazmem, który napełnia nasze, męskie i włoskie, serca szczęściem. Z tego powodu proszę, aby żaden, nawet najmniejszy incydent jakiegokolwiek rodzaju nie zakłócił tego spotkania – byłoby to błędem i głupotą. Żądam również, żeby – jak tylko spotkanie się skończy – wszyscy faszyści spoza Neapolu jak najszybciej opuścili miasto.
Całe Włochy spoglądają na to spotkanie, ponieważ – pozwólcie mi to powiedzieć bez fałszywej skromności – nie ma bardziej oryginalnego i cieszącego się większym zainteresowaniem powojennego zjawiska w Europie i na świecie niż włoski faszyzm.

Nie możecie oczywiście wymagać ode mnie tego, co zazwyczaj nazywane jest „wielką mową”. Udała mi się jedna w Udine, inna w Cremonie, kolejna w Mediolanie i nieomal wstydzę się mówić ponownie. Ale mając świadomość ekstremalnie poważnej sytuacji w jakiej dzisiaj się znaleźliśmy, uważam to, za możliwość przedstawienia innych punktów problemu, aby indywidualne wątpliwości mogły być rozstrzygnięte. W rzeczywistości, nadszedł moment w którym albo łuk wypuści strzałę, albo zbyt mocno naciągnięta cięciwa pęknie!

Rozwiązanie problemu

Pamiętacie, że ja i mój przyjaciel Lupi przedstawiliśmy Izbie alternatywy tego dylematu, który nie jest wyłącznie faszystowski, ale również narodowy; legalność albo nielegalność; podbój parlamentarny albo rewolucja. W jaki sposób faszyzm stanie się Państwem? Chcemy zostać Państwem! Tak jest! 3 października postawiłem to pytanie.

Gdy poprosiłem o wybór, gdy poprosiłem o to, żeby miał miejsce niedługo i był unormowany poprzez reformę prawa wyborczego, jasnym jest dla wszystkich, że wybrałem swoją ścieżkę. Wielki pośpiech mojego wniosku ukazał, że napięcie mojego ducha osiągnęło punkt przełomowy. Mieć albo nie mieć oznacza w tym wypadku trzymać albo nie trzymać klucz do rozwiązania całego włoskiego kryzysu politycznego.

Ten wniosek wyszedł ode mnie; ale pochodzi on również od partii złożonej z ogromnej, zorganizowanej masy ludzi, która zawiera w sobie wzrastającą włoską generację i całą najlepszą fizycznie oraz moralnie młodzież kraju; od partii, która ma wspaniałych zwolenników, innych od niewyraźnej i chwiejnej publiki.
Ale Panowie – powiem więcej! Ten wniosek złożono dzień po incydentach w Bolzano i Trydencie, co ukazało wszystkim kompletny paraliż włoskiego Państwa i co ujawniło w tym samym czasie pełną sprawność Państwa faszystowskiego.

A więc! Pomimo tego wszystkiego rząd w Rzymie poddał w wątpliwość publiczne bezpieczeństwo i publiczny porządek!

O co prosiliśmy rząd?

Cała ta kwestia pojawiła się w absolutnie błędny sposób, politycy zapytali czego chcemy. Nie jesteśmy ludźmi, którzy owijają w bawełnę. Powiedzieliśmy jasno. Będziemy dobrzy dla tych którzy będą dobrzy dla nas, a źli dla tych którzy będą dla nas źli. Czego chcą faszyści? Odpowiedzieliśmy w miarę prosto: rozwiązania obecnej Izby, reformy prawa wyborczego i szybkich wyborów. Zażądaliśmy, aby Państwo porzuciło śmieszną neutralność jaką zachowywało wobec sił narodowych i anty-narodowych. Poprosiliśmy o surowe kary finansowych i o odłożenie ewakuacji trzeciej strefy dalmackiej; poprosiliśmy zarówno o pięć tek ministerialnych, jak i o Komisję Lotniczą. Poprosiliśmy o Ministerstwo Spraw Zagranicznych, o Departament Wojny, o Admiralicję, o Ministerstwo Pracy i o Ministerstwo Prac Publicznych. Jestem przekonany, że żaden z was nie uznałby naszego wniosku za pozbawiony miary. Ale, żeby uzupełnić obraz sytuacji, dodam, że – w tym prawnym rozwiązaniu problemu – nie wszedłbym do rządu dlatego, że jak wiecie, żeby utrzymać faszyzm pod swoją kontrolą muszę koniecznie mieć nieograniczoną sferę działania zarówno dziennikarskiego jak i polemicznego.

Śmieszna Odpowiedź

I jaka była odpowiedź rządu? Żadna! Nie! Nawet gorzej! Udzielono nam śmiesznej odpowiedzi. Pomimo wszystkiego, żaden z polityków nie wiedział jak przekroczyć próg Montecitrio [plac w Rzymie przy którym znajduje się budynek włoskiej Izby Deputowanych – T.P.], żeby spojrzeć w twarz krajowych problemów. Poczyniono nędzne kalkulacje naszych sił; mówiono o ministerstwach bez teki, jakby to, po bardziej lub mniej nieszczęśliwych doświadczeniach wojny, nie była kulminacja ludzkiego i politycznego absurdu. Mówiono też o pod-tekach; ale to jest po prostu śmieszne! My, faszyści nie chcemy wchodzić do rządu przez okno; nie chcemy oddawać, tego wspaniałego, duchowo przyrodzonego prawa za nędzny brud ministerialnej brei. Wszystko to ponieważ posiadamy coś, co można nazwać wizją historyczną omawianej kwestii, która jest sprzeczna z politycznym i parlamentarnym punktem widzenia.

Nie jest to kwestia powiązania rządu z pewną, wyższą formą życia, ale uznania w liberalnym państwie – które osiągnęło znaczące cele, o czym nie powinniśmy zapominać – wszystkich sił wzrastającej generacji Włochów, którzy wyszli z wojny zwycięsko. To kwestia dla dobra Państwa zasadnicza. A nawet nie tylko dla Państwa, ale również dla historii narodu. A następnie…?

Kwestia siły

Zatem, Panowie, omawiana kwestia, nieustalona w swoich historycznych granicach, staje się kwestią siły. Jeśli mamy mówić o faktach, w punkcie zwrotnym historii, gdy spotykają się interesy i idee, zawsze decyduje siła. Oto dlaczego się zgromadziliśmy, pewnie zorganizowaliśmy i zdyscyplinowaliśmy nasze legiony. Z tego też powodu, jeśli kwestia ta będzie musiała być rozwiązana przy użyciu sił, zwyciężymy. Jesteśmy tego warci! Jest prawem i obowiązkiem Włochów, aby uwolnili swoje polityczne i duchowe życie od pasożytniczej skorupy przeszłości, której trwanie nie może być obecnie dłużej przedłużane, gdyż oznaczałoby to śmierć przyszłości.

Jest zatem całkiem naturalnym, że rząd w Rzymie próbuje zmienić kierunek ruchu i mu przeciwdziałać; dlatego próbuje on złamać faszystowską organizację i otoczyć nas problemami.
Problemy te mają trzy nazwy: Monarchia, Armia i Pacyfikacja.

Akceptacja Monarchii

Jak już powiedziałem, dyskusja – abstrakcyjna lub konkretna – na temat pozytywów i negatywów monarchii jako instytucji jest absolutnie absurdalna. Wszyscy ludzie, we wszystkich epokach, mieli własne reżimy. Nie ma żadnej wątpliwości, że jedność Włoch opiera się mocno na Dynastii Sabaudzkiej. Nie ma również wątpliwości, że włoska monarchia, z powodu swojego pochodzenia, rozwoju i historii, nie może stanąć wbrew nowym siłom narodowym. Nie manifestowała ona swojego sprzeciwu przy okazji ustępstw Konstytucji, ani wtedy gdy lud włoski – który, nawet gdy jest mniejszością, jest mniejszością zdeterminowaną i inteligentną – poprosił i otrzymał udział swojego kraju w wojnie. Czy ma więc powód, aby sprzeciwiać się dziś, gdy faszyzm nie ma zamiaru atakować reżimu, ale raczej chce go uwolnić go od tych nadstruktur, które usunęły w cień Jego historyczną pozycję i które ograniczyły ekspansję naszego ducha narodowego? Nasi wrogowie na próżno próbują utrzymać przy życiu te rzekome nieporozumienia [między faszyzmem a monarchią – T.P.].

Faszyzm i demokracja

Parlament, Panowie, i wszystkie te akcesoria demokracji nie mają nic wspólnego z monarchią. Nie mamy zamiaru zabierać ludowi ani Parlamentu, ani żadnej innej zabawki. Powiedzieliśmy „zabawki” ponieważ większość ludzi myśli o nich w ten sposób. Jeśli tak nie jest to czy możecie mi powiedzieć, dlaczego spośród jedenastu milionów osób posiadających prawo głosu, sześć milionów nie kłopocze się ich oddawaniem? Może się jednak zdarzyć, że jeśli jutro zabierzecie im ich „zabawkę” poczują się dotknięci. Ale nie będziemy jej zabierać. Poza wszystkim innym, również nasza mentalność i nasze metody odróżniają nas od demokratów. Demokraci myślą, że zasady są niezmienne wtedy, gdy można je zastosować w każdym miejscu i w każdej sytuacji.

Nie wierzymy w to, że historia się powtarza, że podąża daną ścieżką; że po demokracji musi przyjść super-demokracja. Nawet jeśli demokracja miała swoją użyteczność i służyła narodowi w dziewiętnastym wieku, może się okazać, że jakaś inna forma polityczna będzie najlepsza dla dobra narodu w wieku dwudziestym. Tak więc strach przed naszą antydemokratyczną polityką nie może mieć wpływu na podjęcie decyzji w sprawie ciągłości [instytucji demokratycznych – T.P.] o której teraz mówię.

Armia

Jeśli chodzi o inną instytucję z którą reżim jest uosabiany – o armię – wie ona, że kiedy Ministerstwo radzi oficerom, żeby chodzili w cywilnych strojach, żeby unikali ataków, my, z zaledwie garstką śmiałków, zakażemy im tego. Stworzyliśmy własny ideał. To wierna i żarliwa miłość. Nie jest koniecznym dla niej samej, aby została wprowadzona w sferę rzeczywistości. Jest ona rzeczywista dotąd dokąd stanowi ona bodziec dla wiary, nadziei i odwagi. Naszym ideałem jest Naród. Naszym ideałem jest Jego wielkość i podporządkowujemy temu całą resztę.

Według nas Naród ma duszę i nie składa się wyłącznie z terytorium. Są narody, które posiadały ogromne terytoria, a które, mimo to, nie pozostawiły żadnego śladu w historii ludzkości. Nie liczy się tylko rozmiar, ponieważ, z drugiej strony, istniały malutkie, mikroskopijne państwa, które pozostawiły niezatarte ślady w historii sztuki i filozofii. Wielkość narodu leży w sumie wszystkich jego cnót i warunków. Naród jest wielki kiedy jego duchowe siły zostały przetransferowane do rzeczywistości. Rzym stał się wielki, gdy wpływ tej małej, rolniczej demokracji, krok po kroku, zaczął się rozciągać na całe Włochy. Następnie spotkał się on z wojownikami Kartaginy i pokonał ich. To były jedne z pierwszych wojen w historii. Następnie, kawałek po kawałku, rozszerzał on swoją orlą dominację do najdalszych granic znanego świata, ale nadal, jak dotychczas, Rzymskie Imperium było dziełem ducha, będącego tym samym, który zainspirował rzymskie legiony do walki.

Nasz Syndykalizm

To czego teraz chcemy to wielkość Narodu, zarówno materialna jak i duchowa. Oto dlaczego zostaliśmy syndykalistami; nie stało się jednak tak dlatego, że wierzymy w to, że masy z powodu swojej liczby mogą stworzyć w historii coś co będzie jej zwieńczeniem. Te mity bezwartościowej literatury socjalistycznej odrzucamy. Ale klasa robotnicza jest częścią Narodu; jest Jego wielką częścią, konieczną dla jego istnienia zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny. Nie może ona, ani nie powinna napawać obrzydzeniem. Może ona i musi być kształcona, a jej uzasadnione interesy chronione. Pytamy ją: „Czy chcecie tej wojny domowej, która stale niepokoi kraj?” Nie!

Byliśmy pierwszymi, którzy ucierpieli wskutek nieustannych, „niedzielnych” sprzeczek, z ich wyliczaniem śmierci i zadanych ran. Ja też byłem pierwszym, który próbował przerzucić most nad przepaścią, która oddziela nas od tego, co nazywane jest światem włoskich bolszewików.

Jak można uzyskać pokój?

Aby to udowodnić, niedawno podpisałem porozumienie. Uczyniłem to jak najchętniej, po pierwsze, dlatego, że tym, który mnie o to prosił był Gabriele d’Annunzio i, po drugie, ponieważ było to, jak myślałem, kolejnym krokiem do narodowego pokoju.

Ale nie jesteśmy kobietami popadającymi w histerię, które stale martwią się o siebie rozważając co mogłoby się stać. Nie mamy katastroficznej, apokaliptycznej wizji historii. Problem finansowy o którym tyle się dyskutuje jest kwestią woli mocy. Wiele milionów może być zachowanych, jeśli w rządzie będzie mężczyzna, który będzie miał odwagę powiedzieć „Nie!’ różnego rodzaju żądaniom. Ale dopóki kwestia finansowa będzie opierała się na politycznej podstawie nigdy nie zostanie rozwiązana. Wszyscy jesteśmy zwolennikami zaprowadzenia pokoju i powinniśmy chcieć zobaczyć wszystkich Włochów poszukujących punktów wspólnych w sposób cywilizowany. Ale, z drugiej strony, nie możemy porzucić naszych praw, interesów i przyszłości narodu ze względu na środki pacyfikacji, które uczciwie proponujemy, ale które nie są akceptowane w tym samym duchu przez drugą stronę. Jesteśmy pokojowo nastawieni do tych, którzy proszą o pokój, ale dla tych, którzy zastawiają sidła na nas i na cały naród nie może być pokoju, aż do momentu zwycięstwa.

Hymn na cześć Śródziemnomorskiej Królowej

Faszyści i obywatele Neapolu, dziękuję wam za uwagę z którą mnie słuchaliście.
Neapol dał piękny przykład siły, dyscypliny i surowości. Szczęśliwym był pomysł, który zaprowadził nas tutaj ze wszystkich części Włoch, który pozwolił nam zobaczyć was takimi jakimi jesteście, aby zobaczyć ludzi, którzy, niczym Rzymianie, stanęli do walki o przetrwanie i którzy, z wolą przebudowy swojego życia oraz rosnącym bogactwem zawdzięczanym ciężkiej pracy, przechowywali zawsze w swoich sercach miłość do swojego wspaniałego miasta, któremu przeznaczono wielką przyszłość, szczególnie jeśli faszyzm nie odstąpi od swojej ścieżki.

Demokracji nie mogą mówić, że tutaj nie potrzeba faszyzmu, ponieważ nie ma tutaj bolszewików; są tutaj inne ruchy polityczne nie mniej groźne niż bolszewizm i nie mniej utrudniające rozwój sumienia publicznego.
Widzę Neapol przyszłości obdarzony większym nawet splendorem niż tytuł metropolii śródziemnomorskiej; widzę go tworzącego z Bari i Palermo potężną triadę. I widzę jak całą tę energię koncentruje faszyzm; przerażający pewne koła i usuwający pewnych członków społeczeństwa, a gromadzący innych pod swoimi sztandarami.

A teraz, faszyści całej Italii, wznieście w górę prawice i oddajcie cześć Neapolowi, stolicy południowych Włoch i królowej Morza Śródziemnego!

(Tłum. T.P.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz