Samorząd, udział ludności w zarządzaniu
sprawami publicznymi, może służyć za miarę cywilizacji. Do wyższego
poziomu, do wyższej kultury dochodzą te państwa i te narody, które mają
lepsze urządzenia komunalne, samorządowe. Nie może być trwałą
cywilizacja tam, gdzie wszystko rozstrzygają samowładnie organy
państwowe, traktujące mieszkańców jak małoletnich1 – konkludował w
1927 roku na wykładzie dla narodowych działaczy samorządowych polityk
Obozu Narodowego Bohdan Wasiutyński. Intrygujące, że zarówno z okresu
międzywojnia jak i te współczesne – co jest oczywiście logicznym
następstwem – narodowo-radykalne koncepcje samorządowe są konwersją
podobnych założeń, de facto wywodzących się w prostej linii z tradycji
endeckiej.
Problem samorządu terytorialnego we współczesnej
narodowo-radykalnej myśli społecznej należy widzieć w szerszym
kontekście, jakim bez wątpienia jest organizacja życia
społeczno-politycznego. Organizacja ta wprost domaga się funkcjonowania
zasad organicznej budowy społeczności lokalnej, która swoją egzystencją
powinna ściśle współgrać z państwem narodowym. Zasady te – notabene
podobnie jak w katolickiej nauce społecznej – domagają się:wieloaspektowej
organizacji społecznej, powstawania pomiędzy jednostką a państwem
szeregu społeczności pośrednich: zawodowych (korporacje), terytorialnych
(samorząd terytorialny), klasowych (związki zawodowe), oświatowych
(szkolnictwo), kulturowych (stowarzyszenia kulturalne); rezygnacja ze
strony państwa z części swych uprawnień na rzecz niższych społeczności;
szerokiego udziału faktycznego społeczeństwa w rządach krajem2.