Jednym z głównych postulatów Falangi
jest utworzenie Narodowego Państwa Pracy, które miałoby być alternatywą
zarówno dla marksistowskiego kolektywizmu dyktatury proletariatu, jak i
wolnorynkowej utopii demokracji liberalnej. Niestety koncepcja ta nie
doczekała się jeszcze dokładnego omówienia. Jej podstawy można
wywnioskować z falangistowskiego światopoglądu, jednak pytanie, jak
takie państwo miałoby wyglądać, nie doczekało się jeszcze odpowiedzi.
Ten krótki szkic ma na celu uzupełnienie tej luki. Nie roszczę sobie
jednak prawa do dokładnego wyczerpania tematu. Idea Narodowego Państwa
Pracy powinna doczekać się usystematyzowanego opracowania. Chciałbym,
żeby mój tekst był potraktowany jako pierwszy krok w tym kierunku,
stanowiącym raczej o wartościach które legną u fundamentów przyszłego
falangistowskiego państwa, niż o konkretnych formach ustrojowych. Na to
przyjdzie jeszcze czas.
- Podstawa światopoglądowa
Falangizm jest ideologią, wywodzącą
się z tradycji polskiej myśli narodowo-radykalnej, która oparta jest na
światopoglądzie Prawdy. Chaos pojęciowy istniejący we współczesnym
świecie sprawił, że pojęcia podane w tej definicji wymagają
doprecyzowania. Według najbardziej podstawowej definicji, światopogląd
należy rozumieć jako system wartości, według których człowiek ocenia
świat i decyduje, jakie są jego cele w życiu. Ideologię zaś jest zbiorem
teorii i modeli, dzięki którym osiągnięcie tego celu będzie możliwe.
Najlepiej zobrazować to sobie na analogii człowieka wybierającego się w
podróż. Musi znać on jej cel (światopogląd), jak i drogę do niego
(ideologię).
Na podstawie powyższego akapitu
można by wysunąć mylną tezę o wielości światopoglądów. W końcu istnieje
praktycznie nieskończona ilość ideologii, dlaczego coś innego miałoby
się dziać w kwestii światopoglądów? Jest to jednak teza błędna. Każda
ideologia, niezależnie od tego, kiedy i gdzie powstała, przynależy do
jednego z dwóch możliwych światopoglądów – światopoglądu liberalnego
który całkowicie zdominował myślenie we współczesnym świecie lub
światopoglądu tradycjonalistycznego. W liberalizmie najwyższym dobrem
jest komfort, przyjemność i bezpieczeństwo jednostek, a co za tym idzie
najniższe instynkty. Dla komfortu, przyjemności i bezpieczeństwa ludzie
kierujący się tym światopoglądem są w stanie poświęcić wszystko. Dwie
główne ideologie oparte na nim – marksizm i demoliberalizm – potrafiły w
imię stworzenia, różnie przez nie rozumianego, raju na ziemi nie tylko
ignorować, ale i aktywnie walczyć z wartościami, które dla człowieka
Tradycji były oczywiste – z naturalną hierarchią, wspólnotami
organicznymi, z instytucją rodziny, czy nawet podnosić rękę na życie
nienarodzonych dzieci. Komunizm, demoliberalizm, socjaldemokracja,
feminizm, humanizm i wiele innych, z pozoru różnych ideologii, ma u
swoich podstaw jeden i ten sam materialistyczny światopogląd i dąży,
choć różnymi sposobami, do tego samego celu – maksymalizacji
przyjemności jednostki za wszelką cenę.
Światopogląd tradycyjny jako
najwyższą wartość stawia Prawdę – niezależnie od tego, czy jest to
Prawda przyjemna czy nieprzyjemna, wygodna czy niewygodna. Ludzie
Tradycji akceptują istnienie wyższego, ponadludzkiego Kosmicznego
Porządku, według którego powinno być uporządkowane życie ludzkości.
Kosmiczny Porządek przenika wszystkie sfery bytu, świat materialny i
niematerialny, które razem tworzą rzeczywistość (z zaznaczeniem, że
świat materialny jest projekcją świata metafizycznego). Jest źródłem
zarówno nieprzekraczalnych praw natury, jak i praw rządzących światem
duchowym.
Wszelkie aspekty życia jednostki są
przesycone Kosmicznym Porządkiem, czy tego chce czy nie. Wolność,
pojęcie zawłaszczone i zdegenerowane przez liberałów, jest tak naprawdę
możliwością wyboru dwóch i tylko dwóch opcji – czy podporządkuje się
Prawdzie, czy wybiorę drogę fałszu i buntu. Wychowani w tradycji
chrześcijańskiej wiedzą, że bunt Adama, odrzucenie przez niego Boga, był
bezpośrednim źródłem degeneracji tego świata, i człowiek może albo
podporządkować się jego prawom i grząźć dalej w grzech i zgodnie z wolą
Szatana – władcy tego świata kontynuować jego odwieczny bunt, albo
wybrać Życie i Prawdę – postępowanie zgodnie z wolą Boga. Dualizm
światopoglądów towarzyszy więc ludzkości od samego początku jej
istnienia. Walka którą toczymy jest więc częścią odwiecznej wojny.
Możemy wybrać Prawdę lub fałsz i w tym niczym nie różnimy się od ludzi
żyjących u zarania historii. Światopogląd liberalny jest kontynuacją
tego właśnie odwiecznego buntu. Możemy się spierać, kiedy szala została
przeważona przez jego korzyść – w czasie Rewolucji Francuskiej, przed
nią, czy może po niej.
W świetle powyższego w umysłach
niektórych może pojawić się cień wątpliwości. Dlaczego, skoro tak bardzo
negujemy nowoczesny świat, jesteśmy nacjonalistami? Według obiegowej
opinii nacjonalizm to nie tylko wytwór pooświeceniowej rzeczywistości,
to owoc Rewolucji Francuskiej – tej samej rewolucji, która dla
większości zwolenników Tradycji, stała się symbolem ostatecznego upadku
boskiego porządku. Jest to jednak pogląd tylko częściowo prawidłowy.
Burżuazyjni uczeni nie przywykli do wnikania w istotę sprawy. Dla nich
nauka ogranicza się do studiów nad materią. To, czego się nie da
zmierzyć, zważyć, przeliczyć, czy zaklasyfikować do z góry ustalonych
kategorii, po prostu nie istnieje. Jednak gdyby tylko spojrzeli na świat
z perspektywy światopoglądu i przyjęli idealistyczny punkt widzenia,
dowiedzieliby się, że w historii porewolucyjnej mieliśmy do czynienia
nie z jednym, ale z dwoma rodzajami nacjonalizmu – demokratycznym i
materialistycznym, dzieckiem gilotyny, oraz nacjonalizmem idealistycznym
i autorytarnym, który był próbą odwrócenia straszliwych skutków tych
tragicznych wydarzeń, zapoczątkowanych zburzeniem Bastylii przez motłoch
Paryża.
Ten drugi zrodził się w okopach
Pierwszej Wojny Światowej. Krwawy, czteroletni bój ujawnił fałsz
wartości belle epoque, pokazawszy, że rzeczywistość zbudowana przez
zwycięską w rewolucji burżuazję opiera się na kłamstwie. Za fasadą
płytkiego materializmu, dążącego do przyjemności i bogacenia się
jednostki, znajduje się prawdziwe życie – życie, które wymaga poświęceń,
heroizmu, zaakceptowania hierarchii. Weterani Wielkiej Wojny po
demobilizacji nie mogli już egzystować w świecie, któremu obca jest idea
honoru. Skończył się czas obywatelskiego nacjonalizmu jakobinów – marsz
po władzę rozpoczął nacjonalizm idealistyczny, nastawiony na
przywrócenie wyższym wartościom należnego im miejsca. Choć nie zawsze w
pełni tego świadomy, często jeszcze w mniejszym lub większym stopniu
zainfekowany liberalnym światopoglądem, żołnierz zaczął walczyć o
Tradycję. Powstał szeroko rozumiany ruch rewolucji konserwatywnej, który
rewolucyjnymi metodami próbował zbudować społeczeństwa warte
konserwowania.
Rozwój tego nacjonalizmu został w
Polsce opóźniony ze względu na trudy walk, toczonych o niepodległość
Ojczyzny oraz z powodu euforii, która zapanowała w społeczeństwie po jej
odzyskaniu. Narodowa Demokracja, główna partia nacjonalistyczna II
Rzeczypospolitej, po ustabilizowaniu sytuacji, ciągle pozostawała pod
wpływem oświeceniowego myślenia. Duch kontrrewolucji, który w zachodniej
Europie wybrał żołnierza jako narzędzie odbudowy, w Polsce został
przejęty przez prawicową młodzież, wychowaną już w warunkach
niepodległości. Starzy działacze ruchu narodowego powoli ustępowali
Młodym, którzy nie akceptowali już umiarkowanego i de facto pogodzonego z
demoliberalizmem programu endecji. Powstał Obóz Narodowo-Radykalny, a
po jego delegalizacji Ruch Narodowo-Radykalny, zwany od tytułu głównego
wydawanego przezeń periodyku „Falangą”, której czujemy się ideowymi
spadkobiercami. Bolesław Piasecki i jego ludzie byli najwybitniejszymi
polskimi reprezentantami światopoglądu Prawdy epoki międzywojennej.
Występowali przeciwko liberalizmowi, oraz jego bękarciemu dziecku,
marksizmowi, chcąc stworzyć Wielką Polskę, zbudowaną na nowych dla
nowoczesnego społeczeństwa, choć tak naprawdę odwiecznych, wartościach.
Falanga kontynuuje ich walkę w sposób twórczy, przystosowany do warunków
współczesnego świata, bogatsza o jej doświadczenia, a także, dzięki ich
pogłębionej analizie, bardziej świadoma celu, który narodowi
radykałowie znali mniej lub bardziej instynktownie.
W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że
pomiędzy szeroko rozumianymi rewolucyjnymi konserwatystami, a
konserwatystami istnieje olbrzymia przepaść. Ci drudzy łudzą się
jeszcze, że we współczesnym świecie istnieje jeszcze coś, co jest warte
ocalenia. Dlatego patrzą z nadzieją na, wydawałoby się, tradycyjne
instytucje, takie jak monarchia czy pozostałości starej arystokracji. My
wiemy, że w tej walce nie chodzi o instytucje, ale o idee. Światopogląd
liberalny działa jak wirus, który infekuje wszystko, z czym ma do
czynienia. Istniejące dzisiaj monarchie, to w istocie fasadowe
instytucje demoliberalizmu. Potomkowie starej arystokracji, która zgniła
jeszcze zanim francuska biedota zaczęła ścinać im głowy, to celebryci i
biznesmeni, przesyceni burżuazyjną mentalnością. Człowiek, który ceni
Prawdę, a nie jej substytuty, nie ma innego wyjścia, tylko patrzeć na te
duchy przeszłości z pogardą. Drogą wyjścia ze współczesnego świata nie
jest powolna przebudowa rzeczywistości, ale rewolucja, zniszczenie go i
budowa Nowego Porządku, opartego na ponadczasowej Prawdzie.
Istota liberalizmu polega na
fałszowaniu i degeneracji kolejnych stopni hierarchii tworzących to, co w
liberalizmie nazywamy jednostką. By zrozumieć, czym tak naprawdę jest
człowiek, należy rozważyć jego sytuację w szerszym zakresie, zaczynając
od najwyższego stopnia hierarchii definiującej sytuację pojedynczej
osoby. Jest ona przede wszystkim częścią ludzkości. Ludzkość to
najogólniejszy wspólny mianownik, łączący każdego człowieka na Ziemi.
Można ją rozważać w sposób biologiczny i traktować jako gatunek – czyli
zgodnie z prawami Natury. Każdy z nas musi jeść, pić, oddychać, tj. ma
określone potrzeby, zdefiniowane przez jego biologiczną naturę, które
także formułuje potencjał i ograniczenia. Ludzie nie mogą oddychać pod
wodą, lub latać w przestworzach bez odpowiedniego sprzętu. Natura karze
nas, zarówno gdy nie przestrzegamy jej praw, a także za próbę wyjścia
poza jej ograniczenia – można w tym miejscu wspomnieć profesjonalnych
kulturystów faszerujących się sterydami, którzy niszczą w ten sposób
swój organizm. Na tym przykładzie możemy sobie uzmysłowić sposób
działania modernistów. Jako że człowiek nie jest w stanie wymyślić
niczego nowego niż Prawda, fałsz polega na jej modyfikacji i
interpretacji w taki sposób, by rezultat ludzkiego działania był w
swojej istocie buntem. Biorąc za podstawę szczytny ideał doskonalenia
swojego ciała liberalizm wypacza go i przekształca w taki sposób, by był
on destrukcyjny i szkodliwy. Kulturysta nie przypomina już naturalnie
wyrzeźbionego atlety ale kreskówkowego potwora. Coś, co było dobre,
staje się jego przeciwieństwem. A jest to tylko jeden z wielu
przykładów, jak coś szlachetnego i dobrego wypaczone zostało w swoje
przeciwieństwo. Można też wspomnieć o tym, jak zaczęto maskować
naturalne piękno, poprzez próby polepszania swojej urody, co zaczęło się
od stosowania makijażu, a skończyło na operacjach plastycznych,
skutkujących sztucznymi, plastikowymi ludźmi, czy o pladze otyłości
dotykającej najbogatsze społeczeństwa świata, wynikającej z
nieumiarkowania w konsumpcji. Znana z chrześcijańskiej teologii teza o
złu, jako braku dobra, potwierdza się bez cienia wątpliwości.
Ludzkość jako całość, ma też określone predyspozycje duchowe i podlega
prawom duchowego rozwoju, jednak te są bardziej widoczne na niższych
szczeblach drabiny aspektów człowieczeństwa. Zajmijmy się teraz
kolejnym, niższym jej szczeblem, czyli podstawowym podziałem ludzkości
na dwie płcie – na kobiety i mężczyzn. Tu aspekt duchowy jest już
bardziej widoczny na tle biologicznego. Kobieta jest słabsza od
mężczyzny, różni się też od niego charakterem. Z tego wynika naturalny
podział ról – mężczyzna staje się osią, podporą cywilizacji jako jej
obrońca i żywiciel, a kobieta gwarantem jej przetrwania z uwagi na to,
że to ona ma możliwość rodzenia dzieci, a jej wrodzona wrażliwość i
opiekuńczość doskonale przygotowuje ją do roli matki i strażniczki
ogniska domowego. Kobieta jest podporą każdej rodziny i bez niej ta się
rozpada. Widzimy to na przykładzie nowoczesnego świata, który w imię
dogmatu wolności (a tak naprawdę odwiecznego buntu przeciwko Prawdzie)
propaguje model rozwiązłości i upadku obyczajów. Kobiety, a także
mężczyźni nie są zainteresowani rodziną i miłością, ale tym skąd będzie
pochodził ich następny orgazm. Współczesny mężczyzna także nie dorasta
do roli, jaką Prawda wyznaczyła jego płci. Zamiast dążyć ku wyższym
celom i w ten sposób prowadzić kobiety na drogę do nich, w imię
egoistycznej przyjemności, pozwala im mieć ich „wolność”, z której tak
naprawdę korzysta niewielu mężczyzn, podczas gdy inni tłumią swoje
frustracje w grach komputerowych, japońskich animacjach i poprzez
wycofanie się z życia. Nasza cywilizacja upada, nie poprzez podbój, ale
samobójstwo. Ludzie nie są w stanie podporządkować się wymaganiom
stawianym im przez ich własną płeć. Nic dziwnego, że w „postępowym”,
zbudowanym na ideałach oświecenia społeczeństwie amerykańskim, doszło
już do tego, że zaczadzeni liberalnym światopoglądem degeneraci jawnie
negują istnienie dwóch płci, wymyślając na ich miejsce dziesiątki
innych, lub zacierając różnice pomiędzy nimi do tego stopnia, że
mężczyzna lub kobieta, którzy za pomocą okaleczającej ich operacji
upodobnią swój zewnętrzny wygląd do tego przeciwnej płci, są za nią
uznawani – podczas gdy zdrowe społeczeństwo usunęłoby ze swojego grona
takich wariatów, umieszczając ich np. w szpitalu psychiatrycznym.
Kolejnym szczeblem człowieczeństwa
jest rasa. Jest to bardzo niepopularny dzisiaj pogląd, a to wszystko
przez liberalną propagandę, której jedynym celem jest walka z Prawdą.
Mimo wszystko, tylko ślepy człowiek może negować podział ludzkości na
rasy. Z biologicznego punktu widzenia, podział rasowy jest dość
oczywisty, i nie sposób nie odróżnić Europejczyka od Murzyna, czy
Azjaty. Duchowy aspekt kwestii rasowej jest o wiele ciekawszy. Rasa,
jako jeden z komponentów cywilizacji, także musi zachować swoją łączność
z prawdziwym źródłem stabilności, czyli ponadnaturalnym światem. Jeśli
ta relacja słabnie, rasa się degeneruje. Czym tak naprawdę jest rasa?
Należy oczywiście zgodzić się pobieżnie ze współczesnymi antropologami,
zauważającymi istnienie grup ludzi różniących się ogólnymi cechami
fizycznymi, wynikającymi ze wspólnego genotypu. Jednak ograniczenie
rozumienia pojęcia rasy do „rasy ciała” jest zbytnią wulgaryzacją tego
pojęcia. Wnikliwy badacz kwestii rasowej zauważy różnice w kolektywnej
mentalności i aspektach behawioralnych tych samych grup ludzi. Wszyscy
ludzie mają podobne instynkty, jednak manifestują je w różny sposób.
Mentalny aspekt rasowy został określony przez Juliusza Evolę, twórcy tej
koncepcji, jako rasa duszy. Istnieje jednak znacznie ważniejszy,
najgłębszy i najbardziej skomplikowany aspekt rasy, który Evola nazwał
„rasą ducha”. Zdefiniować ją można jako różniące grupy ludzkie postawy
wobec duchowego, ponadludzkiego i boskiego świata, wyrażone w formie
systemów spekulatywnych, mitów, symboli oraz różnorodności doświadczenia
religijnego. Chodzi tu o sposób obcowania z Bogiem, wyrażony poprzez
różne kultury, rozumiejąc kulturę jako rytuały, architekturę, rolę
kapłaństwa, hierarchie społeczne, status kobiety, symbolizm religijny,
seksualność czy sztukę. Taka kultura czy też raczej światopogląd, nie
jest po prostu konstruktem socjologicznym, ale raczej wyrazem czegoś
wewnętrznego, unikalnego dla rasy, metabiologiczną siłą, która wpływa
zarówno na fizyczne i psychiczne struktury jej poszczególnych członków.
Widzimy więc, że rasa, która definiuje człowieka, nie jest tylko kwestią
czysto biologiczną, ale raczej trójczłonową – biologiczną, mentalną i
duchową. Atak na rasę ze strony liberalizmu sprowadził się początkowo
poprzez narzucenie jej w czasach Oświecenia obcego, materialistycznego
światopoglądu – i samo to zniszczyło jej czystość rasową. Promowanie
mieszania się ras – czy to poprzez dobrowolne związki międzyrasowe, czy
sprowadzanie hord gwałcicieli zwanych uchodźcami – co jest atakiem na
biologiczną rasę ciała – jest tylko dobijaniem martwej już rasy białej.
Czystości rasowej nie odbuduje się poprzez oczyszczenie kwestii
biologicznych, ale przede wszystkim poprzez przywrócenie Europie
światopoglądu Prawdy, jako jedynej możliwej opcji. Walka z wartościami
współczesnego świata jest też, poprzez wieloaspektową naturę Prawdy,
walką z zanikaniem naszej rasy.
Schodząc niżej w hierarchii
określającej człowieczeństwo, napotykamy naród. Wbrew twierdzeniom
różnych pseudointelektualistów, atakujących kwestię narodową z lewej lub
z prawej strony, podział ludzkości na narody jest faktem i nie miał on
miejsca w wyniku Oświecenia. Oświecenie rozbudziło w ludziach jedynie
tzw. świadomość narodową, by wykorzystać ją w destrukcyjnych celach
liberalizmu. W czasach poprzedzających Rewolucję Francuską, człowiek nie
musiał martwić się istnieniem wspólnoty narodowej, bo będąc częścią
feudalnego państwa organicznego bycie jej częścią było po prostu jego
naturalną egzystencją. Dopóki jej istnienie nie było zagrożone, czy to
przez wroga wewnętrznego, dążącego do jej przedefiniowania, czy
zewnętrznego, dążącego do jej zniszczenia, ludzie danej narodowości,
traktując ją jako oczywistość, bardziej zajmowali się problemami swoich
lokalnych wspólnot – które to były częściami składowymi całości narodu,
nad którym panował suweren. Państwo jest bowiem niczym innym, ale
narzędziem w rękach narodu do osiągania swoich wspólnych celów i naród
prowadzony dobrą drogą nie musi ekscytować się kwestią swojej
narodowości, bo ta jest afirmowana w każdym aspekcie jego egzystencji.
Naród został zaatakowany przez modernizm początkowo wewnętrznie, przez
grupę rewolucjonistów, którzy dążyli do przedefiniowania jego aspektów,
rozłożenia naturalnej wspólnoty narodowej na naród obywatelski, którego
częścią składową nie są już właśnie wspólnoty, i który nie jest
wspólnotą wspólnot i pokoleń, przeszłych i przyszłych, ale
społeczeństwem indywidualnych jednostek. Taki zdewastowany quasi-naród
zaatakowano następnie od zewnątrz – poprzez tworzenie sztucznych
wspólnot międzynarodowych w imię fałszywych idei internacjonalizmu,
takich jak Związek Radziecki czy Unia Europejska. Wszystko to dąży
całkowitego zniesienia narodu i stworzenia z człowieka pozbawionego
własnych korzeni obywatela świata. Proces ten trwa na naszych oczach i
naszym zadaniem jest powstrzymanie go i odbudowanie wspólnoty narodowej.
Jest to jeden z głównych celów Narodowego Państwa Pracy, dlatego
kwestię narodową opiszę bardziej szczegółowo poniżej.
Na sam koniec należy powiedzieć o
rodzinie, bo to ona jest pierwszym i najważniejszym aspektem
człowieczeństwa. Żaden z nas nie mógłby funkcjonować normalnie bez
rodziny i jej wsparcia emocjonalnego i materialnego. To rodzina uczy nas
żyć w pełnym rozumieniu tego słowa. Wzorce zachowań, podstawowa wiedza,
światopogląd – wszystko to wynosimy z domu i niewielu z nas ma na tyle
siły woli by je zmienić, zwykle tylko dobudowujemy do nich własne
doświadczenia życiowe. Rodzina to pierwsza organiczna wspólnota, do
której jesteśmy przypisani i właśnie dlatego współczesny świat coraz
zacieklej atakuje właśnie tą komórkę społeczną, mimo że z uwagi na jej
fundamentalny charakter na początku swojego marszu do dominacji musiał
to robić stopniowo. Zaczęło się od legalizacji rozwodów, poprzez tzw.
emancypację kobiet, aż do dzisiejszego wulgarnego promowania pedalstwa i
zrównywania tej ideologii śmierci z tradycyjną rodziną, która to
utożsamiana jest z brakiem miłości i brutalnością. Mężczyźni i kobiety
są coraz rzadziej zainteresowani małżeństwem, które nie jest już
sakramentalną jednością dwojga ludzi, ale raczej umową społeczną.
Nastąpił spadek urodzeń dzieci, a te, które już się urodzą, są oddawane
liberalnemu państwu na wychowanie do przedszkoli i szkół, by te
bezproblemowo sączyło w nie swoją jadowitą propagandę. Odbudowa
tradycyjnej rodziny, opartej na więzach wzajemnej miłości i ustanowionej
na podstawie ponadludzkiej, czyli sakramentalnego małżeństwa, jest
warunkiem istnienia zdrowego, silnego narodu i państwa.
Człowiek, pojedyncza osoba, jest w rzeczywistości połączeniem sił
wypadkowych wszystkich powyższych aspektów. To ludzkość, płeć, rasa,
naród i rodzina składają się na człowieczeństwo każdego człowieka i je
definiują. Widzimy więc, że bez naprawy każdej z tych kwestii, nie
będziemy w stanie stworzyć normalnego środowiska, w którym ludzie będą
mogli rozwijać swoje naturalne i wrodzone talenty. Zaczynając od samego
siebie, musimy piąć się w górę drabiny, niszcząc po kolei wszelkie
wirusy światopoglądu fałszu, likwidując bezlitośnie każdy pojedynczy
aspekt liberalizmu. Walka z liberalizmem w sobie i rodzinie nosi aspekt
osobowościowy i nie jest kwestią stricte polityczną. W tym opracowaniu w
gruncie naszych zainteresowań leży naród, a zadaniem Falangi, jako
organizacji nacjonalistycznej, jest odbudować go z gruzów, w którym
pozostawił go dominujący w Polsce liberalizm. Drogą do tego zadania jest
Narodowe Państwo Pracy, które następnie, na drodze umiejętnie
prowadzonej polityki zagranicznej, będzie mogło wspomóc rasę i ludzkość w
pozbyciu się wspólnych dla nas pasożytów, nie negując i poświęcając
przy tym aspektów niższych. Ale bez tej podstawy, bez Narodowego Państwa
Pracy, zajmowanie się geopolityką nigdy nie wyjdzie poza sferę rozważań
teoretycznych, bez tego podstawowego narzędzia nie sposób podjąć się
naprawy tego, co liberalizm zniszczył w skali globalnej. Dlatego poniżej
zajmiemy się omówieniem jego poszczególnych aspektów.
Podsumowując powyższe rozważania, należy podkreślić, że światopogląd
tradycyjny, stojąc w absolutnej sprzeczności ze światopoglądem
liberalnym, musi bezwzględnie doskonalić własne rozumienie Prawdy oraz
uczciwie stosować wobec świata materialnego metodę naukową, a wobec
świata wyższego metodę tradycyjną. Nie wolno zgodzić nam się na
jakikolwiek, nawet najmniejszy kompromis. W USA modny jest obecnie tzw.
ruch alternatywnej prawicy (alt-right), który prezentuje się jako
radykalna opozycja wobec liberalizmu. Jednak po gruntownym przyjrzeniu
się temu zjawisku, odnajdziemy tam akceptację dla homoseksualizmu,
afirmację liberalnych wolności w kontekście rasowym (liberalizm tylko
dla białych), a nawet głosy przeciwne tradycyjnej rodzinie. Jeśli zależy
nam na Prawdzie i zbudowaniu państwa w oparciu o Kosmiczny Porządek,
musimy stanowczo i konsekwentnie wykluczyć z naszych szeregów ludzi,
którzy choć nazywają się prawicowcami i nacjonalistami występują
przeciwko Prawdzie, czy to poprzez promowanie marksizmu czy liberalizmu,
czy jakiejkolwiek innych fałszywych idei. Bo gdy raz zboczymy z drogi
Prawdy, nigdy nie uda się nam na nią wrócić.
- Naród
Burżuazyjni i marksistowscy uczeni
ze swoją skłonnością do tworzenia szalonych i dziwnych definicji rzeczy,
które każdy normalny człowiek instynktownie wie, zdołali swoim
pseudointelektualnym bełkotem zaciemnić rozumienie narodu tak, że nawet
niektórzy nacjonaliści, gdy przychodzi im się mierzyć z tym
zagadnieniem, wydają się być zagubieni jak pijane dzieci we mgle.
Tymczasem definicja narodu jest prosta. Naród jest międzypokoleniową
wspólnotą ludzi o wspólnym pochodzeniu, historii i kulturze. Dwa słowa
są tu kluczowe, ponieważ znajdują się w bezpośredniej sprzeczności z
liberalną wizją narodu. Chodzi o „międzypokoleniową wspólnotę”.
Liberałowie chcieliby widzieć naród jako zbiór jednostek, które łączy
jedynie wspólny paszport, a więc umowne więzy prawne. Zapominają
całkowicie, że naród nie jest wyłączną własnością obecnie żyjących na
terytorium danego państwa ludzi. Należy w takim samym stopniu do
pokoleń, które przeminęły i pokoleń, które nastąpią po nich. Liberał
myśli tylko w kategoriach obecnie żyjących i jak najbardziej dba o
najwyższe wartości modernistycznego światopoglądu – przyjemność, wygodę i
bezpieczeństwo, całkowicie lekceważąc przy tym zarówno dokonania
przeszłych pokoleń, wybierając swoiście rozumiany lewicowy postęp, jak i
przyszłych, poprzez brak troski o konsekwencje swoich działań. W
demokratycznym państwie liczy się opinia osób które żyją tu i teraz, a
te osoby, zaczadzone liberalnym światopoglądem, zwykle dbają tylko o
czubek własnego nosa. Nawet niektórzy samozwańczy nacjonaliści o tym
zapominają i próbują przymilać się do tej bandy degeneratów, którzy
uznawani są za naród, obiecując im gruszki na wierzbie w ramach procesu
wyborczego. Dla nich państwo narodowe nie musi być odbudowaniem państwa
opartego na Prawdzie, ale raczej alternatywną wizją państwa
dostarczającego przyjemność swoim obywatelom. Tak naprawdę tego typu
narodowcy są tylko narodowymi liberałami konkurującymi z lewicowymi
kolegami o to, kto lepiej zadowoli obywateli.
Drugi kluczowy element definicji narodu to jego wspólnotowość. Naród
musi być wspólnotą, inaczej nie jest narodem. Obecnie w świecie
liberalnym nie działa już wspólnotowa zasada „każdy dla dobra
wspólnego”, ale egoistyczna zasada „każdy dla siebie”. Doszło nawet do
tego, że jeśli niektórym podludziom, którzy uważają się za prawicowców
przypomni się, że istnieje coś takiego, jak obowiązek dbania o dobro
wspólne, ci zaśmieją nam się w twarz i nazwą „lewakiem”.
Indywidualistyczny egoizm to rak, który atakuje bezpośrednio duszę
człowieka, zamieniając go w kogoś na poziomie jaskiniowca, a nawet
gorzej – pozbawiając go samej istoty człowieczeństwa, o czym można się
przekonać, przypominając sobie, czym tak naprawdę człowieczeństwo jest, a
co zostało opisane w pierwszej części tej pracy.
Nacisk na indywidualizm może być w
pełni położony tylko w egalitarnym społeczeństwie. Oparty jest na
myleniu osoby z jednostką, przypisując jednostce to, co powinno być
związane jedynie z osobą i to jedynie tą charakteryzującą się wyższą
jakością. Także egalitaryzm jest czystym nonsensem. Pomysł, że „wielość
jest równa”, czy to w prawach, czy faktycznie, jest logiczną
sprzecznością – jeśli jest równa, nie powinna być wielością, lecz
jednym. Wielość oznacza różnice. W kwestiach moralnych, zasada równości
jest niesprawiedliwością.
Egalitaryzm i liberalny indywidualizm
zawsze się ze sobą łączą. Należy zrozumieć podstawową różnicę pomiędzy
osobą a jednostką – osoba jest czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym,
podczas gdy jednostka istnieje tylko jako abstrakcja, jako numer, a
nacisk na indywidualizm nie powoduje dyferencjacji, ale właśnie
uniformizację, w której jednostki są wpychane w abstrakcyjną, egalitarną
całość. Dyferencjacja może odbywać się tylko w organicznej całości, na
bazie prawdziwych jakościowych różnic, które są cechami osób, nigdy zaś
jednostek. Jednostki są anonimowe, podczas gdy osoby nadają grupom
znaczenie i funkcję. Dlatego różnica pomiędzy jednostką a osobą jest
różnicą pomiędzy niższym i wyższym porządkiem bytu i przekłada się na
różnicę pomiędzy zbiorem organicznym a mechanicznym, pomiędzy
bezkształtną masą a zorganizowaną grupą. Nacisk na równość jest
naciskiem na uniformizację, przez co roztapia ludzi w całości,
reprezentując dezintegrację, degradacją i atomizację społeczeństwa.
Takie społeczeństwo może być związane ze sobą tylko umowami pomiędzy
poszczególnymi jego członkami, nigdy zaś wyższym ideałem.
Stąd łatwo zorientować się, że prawa
nie są przynależne jednostkom, czy ludziom w ogólności, ale konkretnym
osobom. Osoby różnią się jakościowo, co się tyczy także godności, która w
pewnych przypadkach może być nieobecna. Dlatego sprawiedliwością jest
przyznawanie dla każdego z tych stopni różnych praw, różnej wolności.
Różnice te nie są kwestią arbitralnej woli prawodawcy, lecz jest to
kwestia duchowości i roli jaką dana osoba odgrywa w społeczeństwie i
jako taka musi być rozpatrywana ontologicznie. Uniwersalne prawo, takie
same dla wszystkich, bez rozróżnienia na podstawie kwestii duchowych,
byłoby zatem z samej swojej istoty niesprawiedliwe, przyznając
nieuprawnione przywileje niższym warstwom społecznym, oraz degradując
warstwy wyższe.
Tylko osoby mogą stworzyć wspólnoty,
bo wspólnota opiera się na podziale ról. Uniformizacja i
indywidualizacja społeczeństwa powoduje tylko i wyłącznie jego
degenerację, poprzez wykorzenienie i nieumiejętną alokację ludzi, którzy
opętani żądzą zysku często pchają się do wykonywania zadań, do których
nie mają ani naturalnych, ani duchowych predyspozycji. Człowiek, jeśli
tylko jest osobą, a nie jednostką, nie ma trudności w rozpoznaniu swojej
roli w życiu i wykonywaniu pracy odpowiedniej dla niego. Dzięki temu
wspólnota funkcjonuje jak organizm – inne zadania ma mózg, inne serce,
inne żołądek, jeszcze inne płuca. Podobnie we wspólnocie organicznej –
inne zadanie ma lider danej społeczności, inne rolnik, jeszcze inne
handlarz czy obrońca. Powinniśmy w tym miejscu przestrzec od razu przed
pomyleniem wspólnoty z kolektywem. Kolektyw to grupa jednostek,
indywidualistów, którzy dążą do realizacji wspólnego interesu. Wspólnota
to organizm osób, które funkcjonują razem bo taka jest ich natura, bo
jest to zgodne z Kosmicznym Porządkiem.
Naród składa się właśnie z setek, a
nawet tysięcy takich małych wspólnot, poczynając od wspólnot lokalnych i
hierarchicznie idąc w górę, aż do najogólniejszej wspólnoty jaką jest
państwo. Jednak w dzisiejszej Polsce takie wspólnoty nie istnieją, poza
jakimiś ogólnymi pozostałościami po starym porządku, istniejącymi
jeszcze na zasadzie bezwładności, ale mocno zdegenerowanymi i
stanowiącymi właściwie dalekie odbicie swojej dawnej wielkości. Należy
powiedzieć sobie szczerze, Naród Polski istnieje tylko w przeszłości i w
przyszłości. Dzisiaj mamy do czynienia z szeroką rzeszą apatycznych,
wykorzenionych ludzi oraz garstką prawdziwych Polaków, którzy rozumieją
na czym polega ich zadanie w tym momencie historycznym. W tej sytuacji
nie zamierzamy wcale dbać o interesy tych biernych, ślepo podążających
za Systemem ludzi, którzy w samobójczych tendencjach wydają się
bezkrytycznie przyjmować liberalną ideologię śmierci i hedonizmu. Dla
nas liczą się oni tylko jako nosiciele genów – jako potencjalna gleba na
której może wyrosnąć ziarno nowego pokolenia które ukształtujemy na
ludzi, na Polaków i obywateli Narodowego Państwa Pracy. Naszym głównym
zadaniem jest unarodowowienie Narodu, stworzenie wspólnoty narodowej, w
której interesy ogółu będą stały ponad interesami osoby i dla każdego
będzie to równie naturalne jak to, że po zimie następuje wiosna.
- Państwo.
Państwo jest narzędziem narodu w celu realizacji jego interesów. W myśl
tradycyjnego światopoglądu, naczelnym interesem narodu jest zapewnienie
mu egzystencji tożsamej z Kosmicznym Porządkiem, ustanowionym przez
Boga. Podstawą każdego prawdziwego państwa jest więc transcendentny
charakter zasad, na których jest ono ugruntowane, a zwłaszcza tych, z
których wypływa jego suwerenność, autorytet i legitymacja. Te trzy
aspekty powinny być traktowane jako różne ekspresje tej samej najwyższej
prawdy, według której niezależnie od uwarunkowań historycznych, każda
polityczna forma państwa jest odbiciem wyższego porządku, nad którym
ludzie tak naprawdę nie mają żadnej kontroli, poza tą wypływającej z ich
historii i różnic kulturowych. Oznacza to także, że źródłem państwa
jako takiego, nie jest umowa społeczna, czy wola poszczególnych
jednostek, lecz to państwo kształtuje społeczeństwo.
Ponieważ suwerenność państwowa
wypływa z wyższego porządku niż ludzki, musi mieć ona charakter
sakralny. Tradycja nie jest w tym przypadku alternatywnym źródłem
władzy, lecz jest ona żywa, doświadczana jako jedyne źródło wszelkiej
władzy, jako jedyna rzeczywistość i punkt odniesienia. Niezależnie od
sposobów, którymi różne społeczeństwa korespondowały z tą
rzeczywistością, sprawiała ona, że władza była nienaruszalna, co się
tyczy każdej formie władzy sprawowanej w takim państwie – religijnej,
politycznej, wojskowej, a także władzy jaką nad jednostką sprawuje
rodzina. Taka władza nie wynika z kodyfikacji, rozumu czy woli tyrana,
lecz z samej mocy państwa, zbudowanego na metafizycznych fundamentach, z
których też wypływają aspekty moralne i autorytet suwerena.
W tym miejscu należy powtórzyć za de
Maistre’em, że „władza i autorytet, które nie są absolutne, nie są ani
władzą ani autorytetem” . Łańcuch decyzyjny musi mieć gdzieś swój
koniec, miejsce, w którym dana decyzja nie może być odwołana. Jest to
naturalne źródło stabilności, centrum całego organizmu. Bez niego każda
organizacja polityczna jest po prostu agregatem, płynnym i niestabilnym.
Głowa państwa reprezentuje i stanowi inkarnację transcendentnego
porządku, który jest podstawą państwa i który daje mu legitymację do
istnienia. Wynika z tego, że głowa jest ponad prawem, a mniej lub
bardziej skodyfikowane i szczegółowe systemy prawne nie są potrzebne, a
także same z siebie nie są wystarczające do funkcjonowania państwa. Tam
gdzie istnieją, służą do reafirmacji i legitymizacji wartości
konstytuujących tradycyjne państwo.
Łatwo wywnioskować z powyższego, że
prawo czy to w formie zwyczajów, czy skodyfikowanego zbioru praw i
obowiązków, nie ma samo w sobie funkcji tworzących państwo. Państwo
tworzy wola suwerena. Każdy system polityczny, który powołuje się na
inny rodzaj legitymizacji władzy, nie jest państwem, lecz ma źródło w
naturalistycznej organizacji i formach ekspresji, które z samej
definicji są gorsze i niezdolne do zapewnienia łączności z wyższymi
wartościami, którymi charakteryzuje się państwo. Zerwanie z władzą
państwową, rozumianą jako władza dana z porządku ponadludzkiego, jest
zezwierzęceniem. Sfera polityczna powinna być zdefiniowana przez
wartości wojownicze, hierarchiczne, heroiczne, idealistyczne i
antyhedonistyczne.
Największą wartością ludzi,
zamieszkujących państwo tradycjonalistyczne jest dyscyplina,
podporządkowanie się temu wyższemu porządkowi. Tylko prawdziwa elita
jest zdolna do doświadczenia absolutnej wolności i absolutnego
posłuszeństwa, co wyraża się w pełni świadomym i dobrowolnym
podporządkowaniu się wyższemu autorytetowi. Posłuszeństwo to nie wynika
z umowy społecznej, czy efektywności, z jaką wyższy porządek dba o
materialne potrzeby społeczeństwa, lecz jest logiczną konsekwencją
zaakceptowania idei suwerenności.
Państwo w żadnym sensie nie jest
ekspresją społeczeństwa. Z racji tego, że państwo nie powstaje w wyniku
umowy społecznej, ani też z woli jednostek, niezależnie jak bardzo
wybitnych, narzucających swoją wolę innym jednostkom, lecz jest odbiciem
wyższego porządku, nie jest też związane z interesami społecznymi w
rozumieniu burżuazyjnym – z pokojową egzystencją, czystą ekonomią
fizycznego dobrobytu .Tendencje do spłycenia roli państwa do tych jego
niższych funkcji są wyrazem regresji, naturalistyczną perwersją.
Każda prawdziwa polityczna jedność
pojawia się jako wcielenie idei i siły, poprzez to odróżnia się w swojej
formie od naturalistycznych związków albo “prawa naturalnego”, ale
także z każdego społecznego tworu zdeterminowanego tylko przez
społeczne, ekonomiczne, biologiczne, utylitarne czy hedonistyczne
czynniki. W chwili kiedy państwo wzrasta ponad temporalne prawa narodu,
przyjmuje tym samym formę niezależnego i organicznego tworu. W ten
sposób porządek państwowy wyprzedza prawa stanowione i w sytuacji
zagrożenia państwo, a raczej rządzący, mogą wyjść „poza” prawo by bronić
metafizycznego ładu.
Jak będzie w takim razie wyglądała
polityczna forma Narodowego Państwa Pracy? Prawo w rozumieniu falangizmu
nie powinno być czymś narzuconym narodowi z góry, ale wypływającym z
wewnętrznej potrzeby ludzi, dobrowolnego podporządkowania się wyższym
interesom narodowym i światopoglądowym. Patrząc na dzisiejszy system
wydaje się to nie do pomyślenia, dominacja światopoglądu liberalnego
przeorała społeczeństwo w taki sposób, że jest ono zbiorowością
mniejszych lub większych egoistów, dbających tylko o interes własny.
Sytuacja ta wymaga formy przejściowej, której najodpowiedniejszą formą
będzie dyktatura. Sięgając do myśli naszego wybitnego poprzednika
Bolesława Piaseckiego, ustanowiona zostanie Organizacja Polityczna
Narodu, na której czele stał będzie dożywotni Wódz. Jego zadaniem będzie
doprowadzenie do takich przekształceń w tkance społecznej i
politycznej, by uniemożliwić jakąkolwiek regeneracje ideologii
liberalnej i jej odrodzenie w nowej formie.
Taka dyktatura polityczna Wodza jest
jedynym możliwym sposobem, którym, dzięki całkowitemu oddaniu i
determinacji, będzie można zniszczyć źródła rozkładu narodu i wstąpić na
drogę odbudowy wspólnoty narodowej. Wydaje się oczywiste, że Wódz ten
nie zostanie wybrany w sposób demokratyczny – demokracja jest całkowicie
sprzeczna z naturalnymi wartościami hierarchii, samopoświęcenia i
przedkładania wspólnoty nad jednostkę. Wódz wyłoniony zostanie w walce
ze starym porządkiem, a skupieni wokół niego ludzie stanowić będą kadry
przyszłego państwa Polskiego. Rządzić mu przyjdzie w warunkach stanu
wyjątkowego, dlatego nie może być poddany żadnym zbędnym ograniczeniom.
Naczelnym zadaniem Organizacji Politycznej Narodu będzie wychowanie
przyszłego pokolenia w duchu światopoglądu Prawdy. Pierwsza lata, a może
nawet dziesięciolecia będą podporządkowane temu, i tylko temu celowi.
Nie sposób przewidzieć ile potrwa odbudowa zniszczeń poczynionych przez
kilkaset lat dominacji światopoglądu liberalnego. Do realizacji tego
zadania niezbędna jest pomoc Kościoła katolickiego, a zwłaszcza jego
nieliberalnych hierarchów. Jednak dzięki wspólnej pracy elity
politycznej i elity duchowej za pomocą narzędzia jakim będzie Narodowe
Państwo Pracy zbudujemy to, co dla naszych poprzedników pozostawało
sferą marzeń – Wielką Polskę.
- Praca
Współczesną ekonomię cechuje
„demoniczna natura” przejawiająca się zarówno w chaosie
kapitalistycznego wolnego rynku i komunistycznym, deterministycznym
traktowaniu człowieka jako narzędzia ekonomii. Siły ekonomiczne stały
się nowymi bogami społeczeństwa, narzucającymi swoją dominację polityce.
Jeśli koncentrujemy się na klasach ekonomicznych, zysku, pensjach i
produkcji, tak długo jak wierzymy, że prawdziwy ludzki postęp jest
uzależniony od danego systemu dystrybucji bogactwa i dóbr, mówiąc
ogólnie, że ludzki postęp może być mierzony bogactwem i wytwarzanymi
dobrami, posługujemy się światopoglądem liberalnym. Nie negujemy
oczywiście tego, że ludzie potrzebują jedzenia, ubrań czy mieszkań,
jednak o wiele ważniejsze są dla nas potrzeby duchowe narodu, których
struktura nowoczesnego państwa i związanej z nim nowoczesnej gospodarki
nie są w stanie zaspokoić. Wszystko podporządkowane jest kwestią
ekonomicznej produkcji, a obsesja na temat gospodarki to tylko jeden z
objawów degeneracji systemu społecznego. W Narodowym Państwie Pracy
gospodarka zajmie swoje miejsce jako jeden z obszarów działalności
organicznego państwa. „Kapitaliści” i „proletariusze” przestaną istnieć a
walka klas będzie nie do pomyślenia.
Państwo, reprezentujące ideę i
władzę falangistowską, będzie nadrzędne wobec gospodarki. Duchowe
wartości, które przenikają strukturę państwową, powinny nie tylko
nadzorować, ale i nadawać kierunek działalności gospodarczej człowieka.
Koncepcja ta w sposób oczywisty stoi w sprzeczności z liberalną ideą
wolnego rynku, co nie oznacza, że zamierzamy przyjąć rozwiązania
socjalistyczne. Komunistyczny kolektywizm to brat bliźniak kapitalizmu,
oparty na tych samych wartościach i tym samym myśleniu o ekonomii.
Rozwiązaniem jest korporacjonizm,
oparty na zasadach kompetencji, kwalifikacji i naturalnej hierarchii,
usadowiony w systemie charakteryzującym się stylem aktywnej
bezosobowości, bezinteresowności i godności. Teoretycy korporacjonizmu,
opracowując swoją wizję gospodarki, inspirowali się głównie
średniowiecznym systemem cechowym. Według nich średniowieczny
rzemieślnik pracował z poczuciem misji, wkładając serce w swoją pracę, w
przeciwieństwie do współczesnych pracowników najemnych, wykonujących
zmechanizowaną i pozbawioną osobistego zaangażowania pracę przy taśmach
produkcyjnych.
Tak naprawdę nie ma rozróżnienia
między nastawioną na ilość pracą najemną a niewolnictwem. Na drugim
biegunie znajduje się wytwórstwo, w którym poprzez odniesienie do
wspólnego celu gospodarki, praca staje się czymś znacznie bardziej
wartościowym. Zaangażowanie robotników będzie wsparte przez kompetencję,
wiedzę i opiekę mistrza korporacji, poprzez ich wysiłki w celu
wzmocnienia i podniesienia jakości całej jednostki korporacyjnej oraz
poprzez ochronę i przestrzeganie kodeksu honorowego korporacji. Praca
będzie miała charakter organiczny, twórczy, a bezwzględny wyzysk
zostanie zastąpiony współpracą między właścicielem a pracownikami.
Korporacjonizm jako system
gospodarczy, kojarzony jest głównie z faszyzmem włoskim, jednak nie
został on wdrożony we Włoszech prawidłowo, między innymi ze względu na
przyzwolenie istnienia związków zawodowych. Związki zawodowe, jako
narzędzie marksistowskiej walki klas, zagrażają jednolitemu charakterowi
korporacji, nastawiając pracowników przeciwko właścicielom zakładów.
Zakład pracy staje się areną walki politycznej, prowadzonej przez
związki zawodowe. Proces ten służy de facto tylko tworzeniu podziałów i
pogorszeniu bytu przeciętnego robotnika. Związkowcy wprowadzają go w
błąd, nastawiają go nie tylko przeciwko pracodawcy, ale także przeciwko
państwu, torując tym samym drogę do dalszej degeneracji państwa. W
zdrowym korporacjonizmie ich istnienie nie jest potrzebne, ze względu na
wspólny interes całej grupy zawodowej. Faszyzm włoski nie zdołał
zrozumieć jednoczącego charakteru pracy, starając się zwalczyć podział
klasowy metodami biurokratycznymi. Bliższy ideałowi wydaje się pod tym
względem model zarządzania w którym szef jest „wodzem” zakładu pracy,
ponieważ opiera się on na uznaniu, że najważniejsze jest osiągnięcie
organicznej solidarności przedsiębiorców i pracowników wewnątrz zakładów
pracy, promując organizację która stanowi w pewnym stopniu odbicie
ducha tradycyjnego korporacjonizmu. W takim modelu pracodawcy biorą
bardziej aktywny udział w życiu zakładu zgodnie z zasadą wodzostwa, nie
trzeba także dokonywać zbyt gwałtownej przebudowy modelu gospodarki.
Wystarczy raczej zmiana nastawienia w wyniku rewolucji światopoglądowej,
co jest bardziej rozsądne niż gwałtowne eksperymenty ekonomiczne.
By doprowadzić do tej koniecznej
zmiany w nastawieniu wobec ekonomii, należało doprowadzić do
deproletaryzacji robotnika oraz wyeliminować najgorszy, pasożytniczy typ
kapitalisty, nie uczestniczącego bezpośrednio w procesie produkcji.
Kapitalizm, doprowadzając do powstania tych dwóch przeciwstawnych
patologii, sam dawał argumenty komunistycznym agitatorom i torował drogę
do rządów komunistów. Upodmiotowieni robotnicy i przedsiębiorca
aktywnie uczestniczący w życiu zakładu pracy, zapobiegaliby wszelkim
patologiom życia gospodarczego, w tym walce klas, istnieniu związków
zawodowych, wyzyskowi i w ten sposób nie dopuszczali do dalszej regresji
społeczeństwa. Nasz antykapitalizm wynika z tego, że pierwiastki
rozkładu tego systemu w kierunku komunizmu, istnieją w samej naturze
pracy w systemie kapitalistycznym. Robotnik widzi swoją pracę jako
zaledwie konieczność, a jego działania jako produkt sprzedawany osobie
trzeciej w zamian za najwyższe możliwe wynagrodzenie . Zamiast tego w
Narodowym Państwie Pracy praca przestanie być monotonna, powtarzalna i
nudna dzięki temu, że robotnik zyska prawo do uczestnictwa w określaniu
kierunku pracy, do współzarządzania i współdecydowania, którego brakuje w
większości zawodów. Innymi słowy, robotnik będzie brać rzeczywisty
dział w życiu swojego zakładu pracy, i przestanie być jedynie trybem w
kapitalistycznej maszynie. Zintegrowanie go ze swoją firmą polepszyłoby
nie tylko jakość jego życia, ale i pracy, tworząc jednocześnie strukturę
bardziej przypominającą tradycyjne kooperatywy.
Zwieńczeniem reform gospodarczych
stanie się utworzeniem Izby Korporacyjnej, odpowiadającej rzeczywistym
relacjom w życiu społeczno-ekonomicznym. Izba nie może mieć jednak
charakteru politycznego, który miałaby wyższa izba, której Izba
Korporacyjna byłaby podporządkowana. Przywróciłoby to ekonomii należne
jej miejsce w organizacji państwa, niwelując jej „demoniczną naturę”,
poprzez postawienie jej w stosunku podległości do człowieka, nie
będącego tak jak w nowoczesnym państwie, zależnym od sił ekonomicznych.
- Ku Narodowemu Państwu Pracy
Powyższe rozważania są tylko szkicem idei, które kryją się za terminem
Narodowe Państwo Pracy. Nie należy z nich wysuwać żadnych konkretnych
rozwiązań politycznych czy gospodarczych, zwłaszcza na tym etapie
naszego ruchu, który można określić jako budowę organizacji kadrowej.
Droga do danego ideału może okazać się kręta i wymagać będzie wielu
manewrów politycznych i społecznych, w tym akceptacji niektórych
istniejących form ustrojowych czy implementacji innych, które stanowić
będą przyczółek do budowy fundamentów Narodowego Państwa Pracy. Naszą
główną wartością jest wierność Prawdzie i to wobec niej nie możemy mieć
żadnych kompromisów. Polityka ma to do siebie, że nie do końca można
przewidzieć możliwe działania. Nie należy przywiązywać się dogmatycznie
do jednej strategii. Władzę można zdobyć zarówno w wyniku Przełomu, jak i
metodami demokratycznymi. Tak czy inaczej, przed nami długa droga, do
której powinni przyłączyć się wszyscy, którzy sprzeciwiają się
liberalizmowi nie ze względu na własne, materialne interesy ale ze
względu na szczerą nienawiść wobec fałszu, który ten światopogląd
prezentuje. Prawda jest promykiem światła wśród wszechogarniającego
mroku współczesnego świata. Jutro należy do nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz