wtorek, 2 czerwca 2020

Stefan Kopacz: Wielkie zebranie Falangi w Łowiczu


Wielkie zebranie Falangi w Łowiczu – Narodowa Łódź 

        Łowicz nabrał rumieńców i werwy w dniu 2 stycznia 1938 roku. Ciche i spokojne zazwyczaj miasto ożywiło się, jak człowiek przebudzony z głębokiego snu. Na płotach i murach, na ścianach i bramach – zakwitły wielkie, ciemno zielone plakaty: białe ramię z mieczem na zielonym polu. To ogłoszenie o wielkim zebraniu publicznym „Falangi”.

Przed ogłoszeniami gromadzą się mieszkańcy miasta i okoliczni chłopi, przybyli na niedzielne nabożeństwo do któregoś z licznych kościołów Łowicza. Padają głośne, lub ciche uwagi o zebraniu, o mówcach. Przeważnie życzliwe:

- Ten – to jest nasz, swojak z Łowicza. Stary narodowiec.
- A ten, to z Warszawy.
- Tak, pamiętam! Z tej „Sztafety”, co to w 34 roku…
Nagle z tyłu, z głębi ulicy, dobiega gwar. Coraz bliższe i bliższe głosy miarowo, donośnie wołają:
– „Falanga” walczy!
– „Falanga” czuwa!
– „Falanga” Wielką Polskę wykuwa!

Zebrani przed plakatem odwracają się i patrzą z ciekawością. Środkiem ulicy i brzegami chodników idzie grupa kilkunastu młodych ludzi. Na lewym ramieniu zielone opaski z tą samą co na plakacie „ręką z mieczem”. Grupa woła chórem:

– Wszyscy Polacy na zebranie „Falangi”!
– Wszyscy na wielkie zebranie „Falangi”!
– „Falanga” – to organ dawnego ONR!

Każdy z członków grupy ma pod pachą paczkę „Falangi” i paczkę ulotek. Chłopi, zebrani przed plakatami, kupują „Falangę”. Dostają ulotki propagandowe. Pochylają się głowy nad egzemplarzami pisma i nad ulotkami.

- No, kumie, czytać badziewa później. Teraz do kościoła. A później na to zebranie.
- Chodźmy!
Chłopi idą w kierunku kościoła. Grupa młodych ludzi z zielonymi opaskami skręca w boczną ulicę. Z daleka dobiegają głosy:
-”Falanga” walczy o Przełom Narodowy!
– Przez Przełom Narodowy – do Wielkiej Polski.

W cichych ulicach miasteczka głosy te brzmią jak pobudka…

Na placu przed kolegiatą

Gwar zbierającego się tłumu…W wąską szyję ulicy, przy której stoi Dom Ludowy, tłoczą się gromady ludzi. Wszędzie na płotach – zielone plakaty. Zielone plakaty – na ścianach domów. Na jezdni i na chodnikach – grupy straży porządkowej. Zielone opaski z „ręką z mieczem”.

Na placu przed Kolegiatą krążą posterunki policji. Paski pod brodą. Bagnety na karabinach.
Tłum rośnie.

Sukmany chłopskie. Ubogie jesionki, kożuchy i kurtki. Barwne spódnice i chustki łowickie. Setki rąk sięgają po „Falangę”, po „Program Narodowo-Radykalny”, po „Przełom”. Wszyscy mają w ręku ulotki. Tłum posuwa się z wolna ku wejściu do Domu Ludowego, gdzie ma odbyć się dzisiejsze zebranie. Wszędzie zielone plakaty. Przed gmachem – znów posterunek straży porządkowej.

Życie i śmierć dla narodu”

Prawie dwutysięczny tłum wypełnia olbrzymią salę i galerię. Wszystkie miejsca zajęte. Ludzie stoją w przejściach. W głębi sali – oświetlona estrada. Olbrzymi, kilkumetrowy „Szczerbiec Chrobrego” – godło Obozu. Na zewnątrz mównicy – Orzeł Piastowski o mocnej i prostej stylizacji. Ręka z mieczem – na piersiach Orła. Twarde i surowe skrzydła. Twarde i wielkie – jak miecze – szpony. Orzeł zdobywczy, Orzeł – zwycięski. Nad estradą – u góry – olbrzymi napis: „życie i śmierć dla Narodu” – naczelne hasło młodego nacjonalizmu. Po bokach estrady – na ścianie – ręka z mieczem na zielonym polu. U dołu, pod mównicą, stoi straż porządkowa z zielonymi opaskami na ręku zwróconą twarzą ku sali. Na sali cisza i spokój. Zebrani w milczeniu i powadze przyglądają się znakom i hasłu. Godzina 12 minut 45. Straż porządkowa zamyka drzwi wejściowe.

Otwarcie zebrania

Na mównicy staje kolega Wiktor Wierzbicki z Łowicza, działacz narodowy starszego pokolenia, dzisiaj w jednym szeregu z Młodymi, jako kierownik miejscowego oddziału „Falangi”. Szczupła, wąska twarz. Siwe włosy, siwa broda. Kol. Wierzbicki mówi cichym, spokojnym głosem:

– Otwieram zebranie publiczne Ruchu Narodowo-Radykalnego w Łowiczu. Oddaję głos koledze Władysławowi Gallarowi z Warszawy.

Przemówienia

Gallar mówi o dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce, o nowych zadaniach i nowych celach polskiego nacjonalizmu, przedstawia ideologie i program Ruchu Narodowo – Radykalnego. Kolega Władysław Gallar jest jednym z tych członków byłego ONR, którzy wstąpili do szeregów organizacji w okresie najcięższym i najtrudniejszym, w okresie największych prześladowań i represji. Dlatego Gallar przemawia, jak wytrawny mówca: on nie miał nigdy przed sobą – jak dzisiaj na tej sali – dwóch tysięcy ludzi na jednym zebraniu. On pracował i stykał się z niewielkimi grupami zaufanych kolegów. On ich nauczał i organizował. On szkolił się sam w konspiracji i za kratami więzienia. Słowa jego mają jednak tą szczególną siłę i żar, które daje tylko fanatyzm. Zebrani na sali słuchają z uwagą i w głębokiej ciszy. Gallar kończy jasnym, mocnym obrazem Polski, którą wywalczy młody Ruch Narodowy. Wznosi okrzyk na cześć tej Polski. Zebrani powtarzają ten okrzyk z siłą i przekonaniem. Długie, szczere i serdeczne oklaski.

Na trybunie staje Zygmunt Dziarmaga w mundurze obozowym: „Jasna koszula”, pas koalicyjny, na rękawie – zielona opaska z ręką z mieczem. Dziarmaga mówi – jak zazwyczaj – krótko i mocno. Wzywa chłopa polskiego do jednego szeregu z robotnikiem i inteligentem. Podkreśla szczerość i uczciwość działalności Ruchu Narodowo – Radykalnego. Mówi o godzinie mobilizacji, która nadchodzi. Wzywa do pogotowia bojowego w szeregach organizacyjnych byłego ONR. Kończy wreszcie okrzykiem na cześć Wielkiej Polski, na cześć Ruchu Narodowo – Radykalnego oraz jego przywódcy, Bolesława Piaseckiego. Dwutysięczny tłum chłopów i robotników powtarza okrzyk z zapałem.

„Uciszenie” komunistów

Na sali rozlega się „Hymn Młodych”. Wszyscy powstają z miejsc. Prawe ramiona salutują pieśń organizacyjną Obozu. Zebranie jest skończone.
Nagle pada na sali pojedynczy okrzyk: „Niech żyje Polska ludowa!”. I zaraz po nim drugi: „Precz z wojną”. To komuniści! Na galerii powstaje jakieś małe zamieszanie. Z trybuny rozlega się donośny głos Zygmunta Dziarmagi:

– Proszę o spokój! Kto mnie zna – ten wie, że nie będę tuta żartował!
Na sali zupełna cisza.
Padają dalsze rozkazy:
– Pierwszy i drugi odwód straży porządkowej na galerię! Odwód trzeci – na salę!
Zebrani wychodzą w spokoju. Twarze uśmiechnięte, radosne. Z ulicy dobiegają znów głosy:
– „Falanga” walczy!
– „Falanga” czuwa!
– „Falanga” Wielką Polskę wykuwa!

W polu

Oddział złożony z kilkudziesięciu młodych ludzi, maszeruje w polu, na którym leży gruby, ciężki śnieg. Nogi grzęzną po kostki, to znów wpadają w raz po raz w jakieś doły i wyrwy. Komendę obejmuje na polecenie Kierownika, jeden z kolegów – kapral rezerwy. Oddział zwija się i rozwija: w czwórki, w dwuszereg, w linie.

Rozkaz podrywa nagle do biegu. Znowu stój! I znowu marsz! Raźno uderzają buty obozowców w świeży, mazowiecki śnieg. Po ćwiczeniach – wykład teoretyczny. O znaczeniu dyscypliny i karności wojskowej. Porucznik rezerwy – lotnik wykazuje i uzasadnia kolegom potrzebę tej dyscypliny i karności, nie tylko w chwili „wielkiej potrzeby”, ale i w codziennej, powszedniej pracy organizacyjnej. – Przed Polską stoją wielkie i trudne zadania, mówi wykładowca. Oddział idzie głuchym polem, w głębokim śniegu, przez doły, rowy i wyrwy. Zapada zmrok. Jest już zupełnie ciemno. Ale twarze obozowców są jasne i spokojne. Serca nasze uderzają w takt miarowych kroków oddziału.
Stefan Kopacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz