sobota, 13 czerwca 2020

Maria Rutkowska: Mój hołd dla Corneliu Codreanu


codreanu3 

               Corneliu Codreanu zabity! Mam w oczach jego twarz, jak żywą. Piękną, szlachetną twarz. Mocne spojrze­nie stalowych oczu, w których prócz siły odnajdywało się coś jeszcze — jakiś nieo­czekiwany odblask łagodnego uśmiechu,wywołującego od razu bezpośrednią żywą sympatię.Pamiętam go dobrze z rozmowy prowadzonej w Casa Verde. Kiedy mówił do mnie i do siedzących przy nas swoich „legionarów“ o sprawach Żelaznej Gwardii, o jej wielkich pracach ideowych, o celach, do których chce pro­wadzić młodą Rumunię — mówił, jak wódz, pewny swej siły i fanatyk wierzą­cy w prawdę idei.

A po tym, przez krótką chwilę, zoba­czyłam w nim kogoś jeszcze innego. Wte­dy, kiedy pochylony nad swoją małą przybraną córeczką uśmiechał się do niej tym właśnie łagodnym uśmiechem do­brego człowieka. I jednocześnie z obrazem Codreanu z Casa Verde staje mi przed oczyma obraz Codreanu przed sądem. Fotografia, którą widziałem już w Polsce, nadesłana tu z ostatniego tragicznego procesu. Obiektyw aparatu fotograficznego uchwycił taki wyraz twarzy oskarżonego, z którego można było łatwo, jasno i z przykrym wzruszeniem odczytać, co czuł, stojąc przed trybunałem skazaniec. Skurcz sztucznego uśmiechu na foto­grafii Codreanu nie był wyrazem twarzy człowieka, który maskuje strach przed karą. To było maskowanie stokroć więk­szego bólu, obawy przed krzywdzącą po­myłką, w której wszystko to, co było naj­wznioślejsze, zostanie zbrukane błotem. Bał się, to przecież tak po ludzku zrozu­miałe, że zrobią go zdrajcą.A całe życie chciał służyć Rumunii.

Śmierć Codreanu jest tragicznym sym­bolem. To on przecież i jego potężny ruch reprezentowali sobą nową prawdziwie odradzającą się Rumunię. Przepaść dzieliła pozostałych Rumunów od młodych, szlachetnych, fanatycznych legionarów. Kto bliżej zetknął się z Rumunią w co­dziennym życiu, nie mógł nie dostrzec, jak wysoko nad innych pod względem moralnym wyrastało w tym kraju środo­wisko Żelaznej Gwardii.
W organizacji składano śluby. Nie tylko na wierność wodzowi i partii, ślubo­wano ubóstwo w razie dojścia do władzy. Codreanu nie prowadził swoich „żołnierzy“ do sytego żłobu. Szli z gotowością do poświęceń tylko w imię stworzonej so­bie Idei. W Zielonym Domu Codreanu mieszkał w małych skromnych pokoikach. Niczego nie chciał dla siebie. Może dlatego ze wschodnią skłonnością do przesady ota­czano na portretach jego głowę aureolą. Był przedstawicielem ruchu idealistycznego. Dlatego dołożono starań, aby znikł szybko.

Maria Rutkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz