![]()  | 
prezydent Duda na spotkaniu z leśnikami 16 maja 2020/ 
 fot. Twitter 
 | 
       Jest sobota, 16 maja 2020. W ramach „nowej normalności” w Polsce
 obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust oraz obowiązek utrzymywania 
2-metrowego dystansu w przestrzeni publicznej. Premier Morawiecki i 
minister Szumowski tłumaczą nam, że jest to „reżim sanitarny” konieczny 
do zatrzymania transmisji koronawirusa SASRS-CoV-2. Do kiedy ma 
obowiązywać ten reżim? Szumowski oświadczył, że do czasu „jak będzie 
szczepionka”.
Spójrzcie na zdjęcie ilustrujące dzisiejszy felieton. Zostało 
zrobione 16 maja 2020. Zamieścił je na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
 Zdjęcie opatrzono następującym komentarzem: „Dzisiaj rano 
podziwiałem piękne Bieszczady z Panem Kazimierzem Nóżką i Marcinem 
Sceliną z Nadleśnictwa Baligród. Odkrywajmy Polskę! Wspierajmy polską 
branżę turystyczną! To bardzo ważne – wspierajmy naszych 
przedsiębiorców! Polska jest piękna”.
Jak widzicie, podczas gdy premier ględzi o „nowej normalności”, a minister zdrowia przynudza o „reżimie sanitarnym”, prezydent odkrywa Polskę bez maseczki i bez zachowania odstępu 2 metrów.
 I zadowolony z siebie wrzuca fotki do mediów społecznościowych. Trąci 
absurdem, prawda? Na usta ciśnie się pytanie: czy „nowa normalność” jest
 zasadna, czy też jest to kompletny idiotyzm? O tym za chwilę. Na razie 
skupmy się na tym, że politycy mówią jedno, a robią zupełnie co 
innego. Sensu i logiki w tym nie ma, ale kto by na to zwracał uwagę. 
Oficjalna wersja dla ciemnego ludu jest taka: straszny wirus krąży, 
minister Szumowski ratuje Polskę. Siedźcie w domach, zakrywajcie nos i 
usta, trzymajcie dystans, nie spotykajcie się z rodzicami i dziadkami! 
Jak długo? Rok? Półtora roku? Dwa lata? Jak będziecie niegrzeczni, to 
minister Szumowski dokręci śrubę, a na jesieni zrobią z premierem 
kolejny super-lockdown i wyślą policję, żeby ścigała rowerzystów oraz 
wlepiała mandaty rodzicom, którzy wyszli z dziećmi na podwórko. A 
prezydent pozuje do zdjęcia w Nadleśnictwie Baligród.
Zobaczcie teraz kilka prezydenckich fotek zrobionych w dniach od 4 do 15 maja i zastanówcie się, czy w ramach „nowej normalności” nie jesteście robieni w bambuko.
 Z zachowania prezydenta Dudy wynika, że maseczka jednocześnie chroni i 
nie jest do niczego potrzebna, a społeczne dystansowanie równocześnie ma
 sens i nie ma sensu. Koronawirus pojawia się i znika?




Szanowni Państwo, czas na wnioski. To jest cyrk! 
Sprzedano nam bałach o śmiertelnym wirusie i nakazano zakrywanie twarzy 
oraz społeczne dystansowanie jako remedium na pandemię. Gdyby SARS-CoV-2
 naprawdę zabijał, to przy takim „reżimie sanitarnym” mielibyśmy miliony
 ofiar. Tymczasem od 12 marca (pierwszy odnotowany w Polsce zgon 
pacjenta z wykrytym SARS-CoV-2) do 16 maja Ministerstwo Zdrowia 
doliczyło się 912 ofiar, przy czym są to osoby z „chorobami 
współistniejącymi”. Zwróćcie uwagę, że w każdym komunikacie znajduje się
 informacja o „śmierci osób zakażonych koronawirusem”. To nie jest informacja o śmierci z powodu COVID-19! To jest informacja o tym, że zmarli ciężko chorzy ludzie, u których dodatkowo wykryto infekcję SARS-CoV-2.
A teraz garść danych, które – mam nadzieję – pozwolą Wam zrozumieć, 
jaka jest skala koronawirusowej manipulacji i w jaki sposób zbudowano 
atmosferę grozy i paniki. Dzień w dzień media serwują nam informację o 
liczbie zgonów powiązanych z SARS-CoV-2. Przez ponad dwa miesiące liczba
 ta osiągnęła w Polsce niecały tysiąc. A czy wiecie, ile osób zmarło w 
naszym kraju w czasie, gdy z wypiekami na twarzy śledziliście relacje o 
żniwie zbieranym przez „śmiertelnego” wirusa? W marcu 2020 zmarło 36 557
 osób, a w kwietniu 2020 – 30 534 osoby. I jest to mniej niż w 
analogicznych okresach w latach poprzednich! A więc nawet jeśli 
„śmiertelny” wirus zabijałby osoby zakażone, którym nie zrobiono testu, 
to i tak liczba zgonów jest niższa niż przed pandemią.
Reasumując: Nie ma żadnej pandemii, SARS-CoV-2 nie jest zabójcą, a 
„nowa normalność” jest bez sensu, o czym przekonuje nas zachowanie 
prezydenta Andrzeja Dudy. To nie jest tak, że minister Szumowski 
uratował Polakom życie, bo zarządził restrykcje. Gdyby SARS-CoV-2 był 
zabójcą, to działania ministra Szumowskiego i tak skończyłyby się 
milionami ofiar. Przypominam, że przed 16 kwietnia nie było obowiązku 
zakrywania nosa i ust, działały sklepy (w tym budowlane), Polaków 
wracających z zagranicy po prostu wysłano do domów, a ich bliscy nie 
byli objęci kwarantanną. I co? I nic. Takie dziurawe obostrzenia powinny skończyć się tragicznie, gdyby wirus faktycznie był tak groźny, jak go malują.
 Ale nie jest i to dlatego jeszcze żyjemy, a nie dlatego, że minister 
Szumowski i premier Morawiecki zamknęli salony fryzjerskie.
Wmawiano nam, że jak pojedziemy do rodziny na Wielkanoc lub zrobimy 
majowego grilla, to trup będzie ścielił się gęsto i ciężarówki będą 
wywozić ciała do prowizorycznych kostnic na lodowiskach. Byliście u 
rodziny na święta? Ja byłam. Byliście u rodziny na majówce? Ja byłam. I 
nikt nie zachorował. Świąteczne spotkania z rodziną nie doprowadziły do 
hekatomy. Wyjazdy na majówkę nie skończyły się masakrą. Gdyby SARS-oV-2 
był zabójcą, większość z nas leżałaby teraz na cmentarzu, a prezydent 
Duda nie cykałby sobie fotek z leśnikami.
Tym, którzy w panice siedzą pozamykani w domach, wyjaśniam, że 
padliście ofiarą psychozy nakręconej przez polityków, media i cwaniaków,
 którzy już wyciągnęli miliardy na tzw. walkę z koronawirusem. Wadliwe 
testy wykrywające SARS-CoV-2 w papai, niewłaściwa terapia zabijająca 
zdrowych ludzi, maseczkowy chłam, który przed niczym nie chroni i 
histeria na Śląsku, gdzie 95% zainfekowanych górników nie ma żadnych 
objawów choroby. To jest prawdziwe oblicze tej „pandemii”, a Wy 
siedzicie w domach, boicie się spotkać z rodziną i owijacie twarze 
szmatami. Ludzie, opamiętajcie się. Wyjdźcie z domu, spotkajcie się z 
bliskimi i zdejmijcie maseczki, bo naprawdę pochorujecie się nosząc ten 
syf na twarzy.
Katarzyna Treter-Sierpińska

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz